7 maja 2015

Po burzy - Mayweather : Pacquiao


Emocje opadły więc czas na podsumowanie walki ''wszech czasów''. Zapowiadano burze z piorunami a skończyło się tylko, na paru groźnie wyglądających chmurach i burza przeszła bokiem... Walka była pojedynkiem ''wszech czasów'' tylko pod względem biznesowym. W zależności od źródła, podaje się zakup transmisji w systemie PPV wynoszący od 3.5 do 4.5 miliona! Walkę z pod ringu oglądała śmietanka towarzyska i celebryci z  Hollywood. Wszystkie rekordy zostały wyśrubowane do granic możliwości. Odstawie liczby i rekordy na bok i skupie się na  tym, co wydarzyło się w ringu. Floyd Mayweather perfekcyjnie wykorzystał przewagę zasięgu ramion i pracy nóg. Był tego wieczoru nieuchwytny i jego dominacja nie podlega dyskusji. Manny Pacquiao walczył tak jak przeciwnik pozwala, a ze Floyd pozwolił na niewiele występ Filipińczyka rozczarował. zabrakło agresji, ciosów w kombinacjach, PacMan nie mógł przedostać się do półdystansu. Zabrakło ''serca lwa'' z którego zawsze słynął Pacquiao. Statystyki są bezwzględne tylko, 81 trafionych na 429 wyprowadzonych ciosów Mannego. Podobno Filipińczyk był kontuzjowany przed walką więc możemy tylko spekulować, czy kontuzja barku miała wpływ na postawę. Ringowe wojny zwłaszcza ciężki nokaut z rąk Marqueza miały wpływ na pewność siebie Filipińczyka, który w walce ''wszech czasów'' nie zaryzykował i nie podjął wielkiego ryzyka. Czwarta runda wydawała się być przełomową, gdy Manny zasypał gradem ciosów będącego opartego o liny Floyda. Na szczelnie zasłoniętego Amerykanina, kombinacja Filipińczyka nie zrobiła jednak żadnego wrażenia. W kolejnych rundach dominacja ''Pretty Boya'' tylko rosła. Floyd Mayweathera wdrapał się na sam szczyt pięściarskiego Olimpu i wątpliwe jest czy osunie mu się noga... Czy przydomek TBE (the best ever) dla Floyda nie jest na wyrost? Ciężko ocenić konfrontując z dawnymi mistrzami Amerykanina, aczkolwiek jedno jest pewno Floyd to największa gwiazda i najlepszy pięściarz współczesnego boksu zawodowego, trzeba się z tym zgodzić. Styl ''TBE'' nie zawsze porywa tłumy ale ''Pretty Boy'' to geniusz w każdym elemencie pięściarskiego abecadła. Czapki z głów i tą puentą zakończę krótkie podsumowanie tego co działo się w kasynie MSG w Las Vegas.

2 komentarze:

  1. Zgadzam się, że Manny'ego w tym pojedynku pokonał tak na prawdę... Marquez. Pacquaio po tym nokaucie już nie jest sobą. A Floyd? "Money" to geniusz i wiadomo było, że wypyka Filipińczyka, który bał się nadziać na zabójcza kontrę i zasnąć w ringu ponownie. Ale cyfry robią wrażenie. Masakra, ile ci goście zarobili tego wieczora... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kontuzja barku, to kiepska wymówka. Tym bardziej, że ponoć zmaga się z tym od 2008 roku. Był słabszy, nie podejmował ryzyka, a Floyd kuł, skakał, punktował, karcił i kontrował jak chciał. Inaczej mogło by to wyglądać, gdyby Manny faktycznie rzucił się, postawił wszystko na jedną kartę... dziwi mnie, że narożnik go oszukiwał, bo przecież Pac podobno walczył ostatnie rundy z myślą, że wygrywa... chyba czas na zmiany w ekipie Paca.

    OdpowiedzUsuń